Nazwa forum

Opis forum


  • Index
  •  » Grafiki
  •  » Fanficki- Tlumaczenia- Kroniki Rodzenstwa Piasku

#1 2011-03-26 10:29:55

Krauun

Nowy użytkownik

Zarejestrowany: 2011-03-26
Posty: 2
Punktów :   

Fanficki- Tlumaczenia- Kroniki Rodzenstwa Piasku

Wiem ze zly dzial ale niebylo innego ;p
Tytuł: Kroniki Rodzeństwa Piasku
Rating: 12+
Opis: Tsunade proponuje Rodzeństwu Piasku gościnę. Jest dla nich to początek serii niefortunnych zdarzeń.
Rozdział 1
Byłby to bardzo dobry dzień, bo słońce świeciło jasno na bezchmurnym niebie, było bardzo cicho, a wiatr delikatnie muskał twarze przechodniów, niosąc ze sobą jakąś miłą woń – byłby, gdyby nie to, co wydarzyło się kilka godzin temu. Właśnie kilka godzin temu do Konohy przybyły trzy ekipy medyczne wraz z mistrzem Kakashim i przyniosło ze sobą drużynę czterech geninów (i jednego chuuina), w dodatku naznaczonych klęską. Nie udało im się bowiem sprowadzić z powrotem Uchihy Sasuke, który teraz przystał do największego wroga wioski – Orochimaru. Tak więc pod względem pogody, był to dobry dzień, a z perspektywy zaistniałych wcześniej wydarzeń – tragiczny.
Ale wraz z rannymi do Konohy wkroczyli także inni genini. Specjalnie wysłana na pomoc trzyosobowa drużyna z sąsiedniej Wioski Ukrytego Piasku. Ta trójka, zaraz po przybyciu do Konohy, rozdzieliła się. Temari poszła do szpitala, aby dowiedzieć się, co z najciężej rannymi – Choujim i Nejim. Spędziła tam jakieś cztery godziny, póki nie zawołali jej bracia. Gnębiło ją przeświadczenie, że to przez fatalne dowództwo Shikamaru ci dwaj byli w tak paskudnym stanie. A wydawał się takim dobrym kandydatem na przywódcę! Dobrze chociaż, że przyznaje się do porażki.
Gaara usiadł w konohańskim lesie i zastanawiał się nad czymś zgoła innym. Jakiś czas temu spotkał się znów z chłopakiem, którego kilka miesięcy wcześniej chciał zabić. Teraz, kiedy Gaara myślał i postępował zupełnie inaczej, odzywały się w nim wyrzuty sumienia. Czuł, że powinien porozmawiać z Lee, bo nie zazna spokoju. Gdy tylko ujrzał w oddali zarys sylwetki należącej do Zielonej Bestii, powstał i skierował się w tę stronę.
Kankuro zaś znajdował się w sklepie Ichiraku i spokojnie konsumował obiad. Wyglądał jakby to, co wydarzyło się kilka godzin temu nie zrobiło na nim żadnego wrażenia. Nie był w szpitalu wraz z Temari i innymi, bo widok ludzi popodłączanych do szpitalnej aparatury napawał go jakimś dziwnym niepokojem, a czasem nawet obrzydzeniem. Wciąż mimowolnie wyobrażał sobie wtedy, że jest na miejscu tego, co leży w łóżku z jakimiś rurkami w ustach i rękach; że to on jest w złym stanie.
Z Gaarą zaś nie lubił przebywać sam na sam. Mimo wszystko Kankuro potrzebował o wiele więcej czasu, aby uwierzyć w tajemniczą przemianę brata.
Gaara dogonił Lee, który nigdzie się nie śpieszył tylko spacerował sobie po wiosce, najwyraźniej przygnębiony tym, że nie udało się sprowadzić do niej Uchihy. Kiedy tylko usłyszał za sobą kroki, odwrócił się i zdziwił się bardzo na widok Gaary.
- Co ty tu robisz? – spytał zaraz potem.
- Muszę z tobą porozmawiać – powiedział Gaara, a w jego oczach było coś, co sprawiło, że Lee rzekł do niego cicho:
- Chodź. Porozmawiamy w drodze do szpitala.
Tak więc dalej szli powoli obok siebie. Przez chwilę Gaara nie wiedział, co powiedzieć, od czego zacząć. Czy powinien najpierw powiedzieć, że mu przykro z powodu tego, co zrobił podczas Egzaminu Selekcji Chuuinów, czy też może wspomnieć ich wspólną walkę z Kimimaro?
- Zdaje się, że chciałeś porozmawiać – przerwał nagle jego rozmyślania Lee z lekkim uśmiechem. – Po wejściu do szpitala nie będę miał na to warunków, bo będzie pełno ludzi. Więc streszczaj się, Gaara.
- Lee, czy ty mnie nienawidzisz?
Lee zatrzymał się i spojrzał na Gaarę ze zdziwieniem, a potem zaśmiał się i odparł:
- Miałbym cię znienawidzić, bo nazwałeś mojego mistrza wścibskim, czy, że powiedziałeś, iż ja i Kimimaro jesteśmy do siebie podobni?
- Nie, mi chodzi o to, czy ty mnie nienawidzisz za to, że prawie cię nie zabiłem.
- A, masz na myśli Egzamin?
- Tak. Czy ty…?
- No, cóż. Przez pewien czas cię rzeczywiście nienawidziłem, gdyż obrażenia jakie odniosłem po walce z tobą wykluczały moją dalszą drogę jako shinobi.
- Na-naprawdę? Och, wybacz mi. Ja byłem wtedy…
- Daj mi dokończyć, dobra? Potem pojawiła się Tsunade-sama…
Lee opowiedział Gaarze o tym, co mu powiedziała, jaka była szansa na powodzenie operacji, co mu poradził i jak go pocieszył mistrz Gai i o tym, że operacja przeszła całkiem pomyślnie. Znaleźli się nagle kilka metrów od głównej bramy.
- Prawdę mówiąc, nienawiść do ciebie zniknęła nie wiem w którym momencie. Po prostu jakby o tobie zapomniałem. Było tylko czekanie na operację i usilne pragnienie, aby się powiodła. Kiedy się pojawiłeś znowu i uratowałeś mnie przed ciosem Kimimaro, byłem bardzo zdziwiony, ale nic poza tym. Teraz nie wiem, co o tobie myśleć.
- Ja chcę ci powiedzieć, że jest mi naprawdę bardzo, bardzo przykro. Kiedy walczyliśmy ze sobą byłem zupełnie kimś innym, niż teraz.
- LEE! – zabrzmiał nagle za nimi męski głos, który Lee znany był bardzo dobrze.
Obaj chłopcy odwrócili się i ujrzeli biegnącego za nimi Maito Gai. Jounin zatrzymał się przed Lee i spojrzał na Gaarę tak chłodno, że ten od razu zrozumiał, że mistrz Gai go nienawidzi.
- Co ty robisz z tym… tym… mordercą? – zapytał mistrz swojego ukochanego ucznia.
- Mistrzu Gai, ja i Gaara przeprowadziliśmy ze sobą ważną rozmowę.
- Czy już nie pamiętasz, co przez niego wycierpiałeś? Dlaczego bratasz się z wrogiem?
- Mistrzu Gai, nie zapomniałem o niczym, co stało się podczas Egzaminu, ale zapewniam cię, że Gaara nie jest już moim wrogiem. Wiedz, że on mi uratował życie.
Lee opisał ze szczegółami walkę z Kimimaro od momentu, kiedy wytrzeźwiał. Gai słuchał całej historii o tym, jak Gaara bronił jego ulubieńca przed atakami ostatniego Kuguyi, z wielkim zainteresowaniem, ale widać było po wyrazie jego twarzy, że nie wierzy w przemianę Pustynnego.
- I to cała historia – zakończył opowieść Lee. – Widzisz, mistrzu, że właściwie już się zrehabilitował.
- Zrobił to tylko dlatego, że takie miał zadanie on i jego rodzeństwo. Ja mu nie ufam i ty też nie powinieneś, Lee.
- Czy jest coś – wtrącił nagle Gaara – co mogę zrobić, abyś mi kiedykolwiek wybaczył, mistrzu Gai? Nie mówię o zaufaniu, gdyż to pewnie za dużo, ale… Przysięgam, zrobię wszystko, aby zmazać moje winy.
- Po prostu odejdź stąd – odparł wrogo Gai. – Ja i Lee musimy dowiedzieć się, co z Nejim.
- Do widzenia – pożegnał ich obu Gaara, ale mu nie odpowiedzieli.
Stał blisko wejścia do szpitala i patrzył za Lee i jego mistrzem, którzy szli w kierunku informacji w milczeniu, i westchnął głęboko. Postanowił poszukać rodzeństwa i wspólnie uzgodnić z nimi, kiedy powrócić do Wioski Ukrytego Piasku. Wiedział, że Temari jest w szpitalu, a Kankuro poszedł coś zjeść, więc wystarczyło tylko zdecydować, do kogo pójść najpierw. Po krótkim namyśle Gaara poszedł obskoczyć wszystkie budki z jedzeniem w poszukiwaniu brata.
Kankuro właśnie skończył jeść, ale jeszcze nie płacił, tylko pogrążył się w głębokiej zadumie. Kiedy pierwszy raz spotkał Sasuke, o mało ze sobą nie walczyli. Wydał mu się wtedy typowym milczącym ponurakiem, który coś ukrywa i to coś niepokojącego. Także mało brakowało, a Uchiha zginąłby z ręki Gaary. Wtedy uratował Sasuke Naruto, a teraz ten sam Naruto leżał w szpitalu poturbowany przez Uchihę, który uchodził był za jego przyjaciela. Ogólnie rzecz biorąc, Kankuro miał wrażenie, że można było przewidzieć tę zdradę. Uchiha był dla niego zbyt podejrzany. Ale ci ludzie z Wioski Ukrytego Liścia są zbyt ufni.
Ludzie bywają o wiele bardziej przebiegli niż sądzisz – przypomniała mu się przestroga stryja. – Uważaj, komu ufasz, Kankuro. Szczególnie wystrzegaj się tych, którzy mają przed tobą tajemnice już na wstępie; tych, którzy nie odpowiadają, kiedy pytasz o ich imię…
„Święte słowa, staruszku! – pomyślał Kankuro. – Ludzie, którzy za bardzo ukrywają coś przed innymi, zwykle są najbardziej niebezpieczni. Szkoda, że Konoha o tym nie wiedziała. Uniknęłaby zdrady i niepotrzebnego narażania własnych, bardzo zdolnych geninów. No, i zaoszczędziłaby kłopotu nam”. Tsunade-sama wezwała ich na pomoc wczesnym rankiem, aby zyskali trochę czasu na dotarcie za granicę, wykrycie drużyny Shikamaru i w miarę szybką interwencję w razie zagrożenia. W dodatku Gaara ich poganiał i pozwolił im tylko na jeden postój w celu posilenia się i krótkiego odpoczynku. „Mój autorytet, jako najstarszego w rodzeństwie, jest kompletnie zszargany. Zresztą, czy ja kiedykolwiek byłem wysłuchany? Właściwie stery zawsze trzymał Gaara, a jeśli nie on, to każdy chodził swoją drogą. W trakcie Egzaminu Selekcji Chuuinów byliśmy, co prawda, razem, ale tylko dlatego, że były takie przepisy.”
- Hej, ty! – zdenerwował się w końcu Ichiraku. – Zapłacisz, czy nie?
- Dobra, dobra – odparł Kankuro i wyjął z kieszeni portfel. – Nie trzeba się denerwować.
Po chwili rachunek był zapłacony, a Kankuro stał przed sklepem Ichiraku i zastanawiał się nad tym, co robić dalej. Wtedy dojrzał brata, który co prędzej ku niemu ruszył.
- Hej, właśnie ciebie szukałem. Musimy znaleźć Temari i ustalić kiedy wracamy do domu.
Nie mówiąc już nic więcej, Gaara złapał brata za rękę i zaczął ciągnąć przez całą Konohę. Kankuro próbował się wyrwać, ale kiedy w końcu to mu się udało i zaczął uciekać, Gaara chwycił go w piaskowy uścisk i odtąd trzymał wysoko nad ziemią. Kankuro nadal jednak próbował się uwolnić, przy okazji próbując przemówić do brata:
- Musimy leźć do tego cholernego szpitala? Wiesz, jak ich nienawidzę.
- Nie narzekaj. Wystarczy, że nie będziesz wchodził na sale przyjęć, a będzie dobrze. Pójdzie szybko, zaufaj mi.
- Zaufać ci? Nie sądzisz, ze żądasz ode mnie za wiele?
- Uspokój się, Kankuro. Musimy w końcu po nią pójść.
- Ale dlaczego tak wcześnie?
- A wolisz wieczorem? Nie sądzisz, że szpital będzie o wiele bardziej wiał grozą, kiedy zajdzie słońce?
- Gaara, puść mnie! Puść mnie, Gaara!
Mijani po drodze ludzie śmiali się z krzyków wierzgającego Kankuro, co sprawiało, że najstarszy z rodzeństwa piasku coraz bardziej utwierdzał się w tym, że nigdy nie polubi swojego młodszego brata, choćby nie wiadomo, co się miało stać.
Tymczasem w szpitalu Temari postanowiła zajrzeć do Naruto i Kiby, których stan był stabilny. Powoli pojawiali się najbliżsi rannych geninów – przyjaciele, rodzina, mistrzowie… Lee, Tenten i Gai już siedzieli w pobliżu pokoju, gdzie właśnie trwała operacja Nejiego. Po chwili dołączyła do nich Hinata, co bardzo zdziwiło Temari. Pomyślała więc, że może potem o to spyta, kiedy okoliczności będą bardziej sprzyjające. Udało jej się jednak mimowolnie usłyszeć fragment wypowiedzi Lee:
- Walczył do utraty przytomności, jestem tego pewien. Gdybym tam był, to pewnie…
Temari znalazła się w korytarzu, gdzie leżeli Kiba i Naruto. Najpierw weszła do tego, którego miała bliżej, czyli Kiby. Jego starsza siostra właśnie próbowała rozruszać Akamaru, a sam Inuzuka leżał w milczeniu na łóżku i obserwował sufit. Na dźwięk otwieranych drzwi tylko na moment spojrzał w stronę Temari i znów powrócił do patrzenia w górę.
- Ciekawe po co tu przyszłaś – powiedział zaraz potem. – Spodziewałbym się tutaj raczej Hinaty albo Shino. Jeśli już miałby przyjść do mnie ktoś z Wioski Ukrytego Piasku, to myślałbym raczej o twoim bracie.
- A który z moich braci ci pomógł, jeżeli wolno spytać?
- Malowana Twarz – odparł krótko Kiba i uśmiechnął się do Temari figlarnie. – Czy masz jeszcze jakieś pytania do mnie?
- Jak wasze zdrowie?
- Przeżyjemy, ale leczenie potrwa. Myślę, że taka odpowiedź wam wystarczy. Muszę teraz zostać sam na sam z siostrą i Akamaru. Myślę, że zaraz pojawi się moja matka.
Kiedy tylko to powiedział, w drzwiach stanęła właśnie ona i spojrzała na syna chłodno, jednakże potem w jej oczach pojawiła się pewna doza matczynej troski. Temari życzyła Kibie powrotu do zdrowia, pożegnała ich wszystkich i wyszła, aby odwiedzić Naruto. Z jego pokoju właśnie wychodziła Sakura, która nie zauważyła Temari, po prostu szła z pochyloną głową przed siebie. Gdy zaś Temari zbliżyła się do drzwi, usłyszała jak Naruto rozmawia z jakimś mężczyzną, więc odeszła, aby nie przeszkadzać.
Przeszła się po całym szpitalu ze dwa razy, zwiedziła wszystkie miejsca, gdzie znajdowali się ranni genini, aż w końcu usiadł gdzieś w poczekalni i zaczęła się zastanawiać nad tym jak to się wszystko skończy, czy wszyscy będą potem w stanie poruszać się i walczyć. Jeśli nie, to w dużej mierze będzie to wina Shikamaru…
- Temari – powiedział cicho Gaara, wciąż trzymając w piasku Kankuro.
- Gaara, puść go wolno – rozkazała spokojnie, acz stanowczo, wstając przy tym. – Miałeś tego nie robić.
- Właśnie – przyznał Kankuro. – Słuchaj, co twoja starsza siostra do ciebie mówi i puść mnie wreszcie.
- No, dobra – odparł Gaara i po chwili Kankuro stał samodzielnie na szpitalnej posadzce.
- A teraz do rzeczy – odrzekła Temari. – Czego chcecie?
- Musimy uzgodnić, kiedy wracamy do Suny – wyjaśnił Gaara.
- Może najpierw pójdźmy z tym do Tsunade-sama – zaproponowała Temari. – Może ona jeszcze ma dla nas jakieś zadanie.
- Albo może chcieć, abyśmy wreszcie stąd spadali – wtrącił Kankuro.
- W każdym razie to dobry pomysł, żeby do niej iść – przyznał Gaara i ruszył przed siebie. – Tak więc chodźmy. Nie powinniśmy tracić czasu.
Jak zwykle podczas wspólnych wędrówek, rodzeństwo nie rozmawiało ze sobą. Gaara myślał o Lee i Gaim, Kankuro o Sasuke, a Temari o Shikamaru i rannych. Wszyscy troje czuli, że ich misja właściwie już się skończyła, ale jakoś nie chcieli jeszcze wracać do ojczyzny. Konoha wydała im się jakby bardziej przyjazna niż wtedy, kiedy w niej ostatnio bawili. Wszystko tu było jaśniejsze i bardziej kolorowe niż we Wiosce Ukrytego Piasku. Ludzie, co prawda, patrzyli na nich trochę krzywo, pamiętając, że wcześniej pomagali Orochimaru, ale najwyraźniej otrzymali rozkaz od Hokage, aby nie atakować pod żadnym pozorem „sprzymierzeńców Konohy”.
W końcu rodzeństwo dotarło do miejsca, gdzie rezydowała Tsunade. Odetchnęli głęboko w jednym rytmie i ruszyli po schodach na górę. Kiedy doszli do drzwi prowadzących do środka budynku, zatrzymali ich strażnicy i powiedzieli:
- Piąty Hokage, Tsunade-sama, kazała nam najpierw pytać kto idzie i czego od niej chce. Potem jeden z nas pójdzie z tą informacją do niej i za jakiś czas otrzymacie odpowiedź, czy możecie wejść, czy nie. Wy akurat nie musicie się przedstawiać. Tak więc odpowiedzcie jedynie czego chcecie.
- Chcemy wiedzieć, czy mamy tu zostać, czy też raczej już się zbierać do domu – odpowiedział za wszystkich Kankuro.
- Poczekajcie tu.
Jeden ze strażników ruszył w stronę gabinetu Hokage. Minęło kilka sekund, a potem dało się słyszeć czyjś damski głos, krzyczący:
- Jak śmiesz przerywać mi popija… eee… to znaczy pracę! Mam nadzieję, że przychodzisz w ważnej sprawie, bo inaczej zakatrupię!
- Ostra – szepnął Kankuro, a jego rodzeństwo przytaknęło głowami.
- Shinobi z Wioski Ukrytego Piasku… – zaczął strażnik.
- Co? Chcą zapłaty? – przerwała mu Tsunade.
- No, tak. Prawie byśmy zapomnieli o forsie dla wioski – wtrąciła Temari.
- Nie, pani – kontynuował rozmowę strażnik. – Shinobi Piasku pragną wiedzieć, czy mają tu jeszcze zostać, czy już wracać do domu.
- Było tak od razu! – wrzasnęła Hokage.
- Było mu nie przerywać – dodał cicho Gaara.
- DAWAJCIE ICH TU, IDIOCI! – rozległ się kolejny wrzask Piątego Hokage i po kilku sekundach strażnik był z powrotem.
- Tsunade-sama oczekuje was – oznajmił zaraz potem.
Wszyscy troje niepewnie wkroczyli do środka i skierowali się długim, owalnym korytarzem do gabinetu Hokage. W drodze ustalili, że Gaara, jako najsilniejszy z rodzeństwa i dlatego najlepszy przeciwnik dla Tsunade, będzie mówił. Ewentualnie Temari miała mu coś podpowiedzieć, jako kobieta, ale nic poza tym.
Natychmiast jak weszli, Tsunade powitała ich lekko demonicznym uśmiechem, po którym Gaara zaczął tracić pewność siebie, chociaż nie było tego po nim widać, bo nadrabiał kamienną twarzą. Od razu Kankuro i Temari wypchnęli go bardziej ku Tsunade, która wstała od biurka i oparła ręce na blacie.
- A więc chcecie już nas opuścić? – spytała po chwili. – Konoha wam się nie podoba?
- Tego nie powiedzieliśmy – odparł Gaara. – Ja i moje rodzeństwo chcemy tylko wiedzieć, czy jesteśmy ci jeszcze do czegoś potrzebni, Tsunade-sama. Bardzo cenimy sobie pobyt we Wiosce Ukrytego Liścia, ale pomyśleliśmy, że dla spokoju jej obywateli musimy jak najszybciej stąd uchodzić.
- Jeśli chodzi o misje, nie mam już nic, co mogłabym wam zlecić, ale to nie znaczy, że nie możecie tutaj zostać na jakiś czas – oznajmiła Tsunade i uśmiechnęła się do nich trochę bardziej przyjaźnie. – Bądźcie moimi gośćmi, Shinobi Piasku. Uratowaliście trzech moich geninów.
- Dwóch geninów i jednego chuuina – poprawili ją Gaara, Kankuro i Temari.
- Nie ważne. Po prostu rozgośćcie się.
- Mów otwarcie, Tsunade-sama, że Konoha nie ma dość pieniędzy, aby nam zapłacić – odrzekł Gaara, z lekkim uśmiechem spoglądając w podłogę.
- Gaara! – krzyknęli z lękiem Temari i Kankuro.
- Brawo – powiedziała na tę odpowiedź Pustynnego Tsunade. – Jak się domyśliłeś?
- Tsunade-sama, spytałaś strażnika, czy przybywamy po zapłatę. W twoim głosie była pewna doza niepokoju.
- Moja propozycja jest taka: W zamian za wykonaną dla Konohy misję, możecie za darmo korzystać ze wszystkiego, co nasza wioska oferuje.
- Wolałbym raczej coś, co przysłużyłoby się całej Wiosce Ukrytego Piasku. Ja proponuję coś takiego: Jeśli kiedykolwiek Suna będzie potrzebować pomocy, czy to militarnej, czy to jakiejkolwiek innej, Konoha będzie pierwszą wioską, która jej udzieli.
- Rozumiem, ale jest jeden warunek: Konoha nie udzieli pomocy militarnej, jeżeli Ukryty Piasek będzie chciał kogoś zaatakować.
- To nie fair! – odezwał się Kankuro. – My bezwarunkowo wykonaliśmy nasze zadanie!
- Zgoda – oświadczył Gaara, na co jego rodzeństwo znów krzyknęło:
- Gaara!
- Rozumiem twoje obawy, Tsunade-sama. Zresztą nasza trójka nie powinna się spierać z przywódcą wioski, w której się zatrzymała i przeciw której, z powodu liczebności wojowników, nie ma szans się obronić. Prawda, Kankuro, Temari? – kiedy to mówił spojrzał ukosem na rodzeństwo.
- No, tak – przyznali oboje.
- Tak więc przyjmujemy twoje warunki, Tsunade-sama.
- Mimo wszystko zostańcie tu jeszcze przez kilka dni. Wynagrodzę wam ten warunek w naszej ugodzie, goszcząc was we Wiosce Ukrytego Liścia. Zaraz znajdę wam kwaterę, tylko poczekajcie pół godziny.
- Dziękujemy. Postaramy się nie sprawiać problemów.
- Wierzę w twoje zapewnienia, Gaara.
- Żegnamy cię, Tsunade-sama – dodał Kankuro i cała trójka wyszła.
Nie wiedzieli, co ze sobą zrobić, więc poszli do centrum wioski i usiedli na ławce. Przez moment nic do siebie nie mówili, tylko rozglądali się po okolicy. Nagle Temari i Kankuro poczuli się bardzo zmęczeni (Gaara nie, ze względu na Shuukaku). Kankuro, co prawda, czuł się zmęczony już wcześniej i dlatego właśnie poszedł się pokrzepić do sklepu Ichiraku, ale teraz był wręcz wykończony. Oboje z siostrą mieli wrażenie, że zaraz zasną w ławce i będą spać, aż do wieczora. Oczy im się lepiły, nie mogli poruszać rękami i nogami, a głowy strasznie ciężyły ich obolałym szyjom. Każde z osobna (Gaara też), w myślach, doszło do wniosku, że to w sumie dobrze, że tu zostaną na jakiś czas. Wyśpią się, najedzą i spokojnie przygotują do powrotu do swojej wioski. Kankuro i Temari musieli tylko dotrwać do czasu, aż ktoś zaprowadzi ich do wyznaczonej im kwatery. Walczyli więc ze snem najmocniej jak umieli, jednak w końcu zmęczenie ich przemogło. Gaara zaś wyjął z kieszeni książkę i zaczął ją czytać.
Jakiś czas potem zostali obudzeni przez kilku jouninów. Temari i Kankuro przetarli oczy i mozolnie wstali z ławki.
- Mamy rozkaz od Hokage, aby was zaprowadzić do waszego tymczasowego mieszkania – powiedział jeden z jouninów.
- Domyśliliśmy się – odparła z rozdrażnieniem Temari. – Nie traćmy czasu i idźmy tam wreszcie.
Natychmiast rodzeństwo i jounini ruszyli z miejsca.
- Daleko to stąd? – zakłopotał się Kankuro.
- Nie, jakieś dwie przecznice – padła odpowiedź.
- A nikt nie będzie nam przeszkadzał w śnie? – zapytała Temari. – Bo, widzicie, jesteśmy wykończeni. Wstaliśmy wczoraj bardzo wcześnie. Bylibyśmy bardzo wdzięczni, gdyby przez najbliższe osiem godzin nikt nas nie budził.
- Gospodarz na pewno zadba, aby wasz sen nie został zakłócony. Wystarczy mu tylko powiedzieć.
- Dziękujemy za te cenne informacje – odpadł Gaara, któremu leżało na sercu, aby on i jego rodzeństwo nie wydali się jouninom źle wychowani.
- To tutaj. Zaraz przyjdzie gospodarz i zaprowadzi was do waszego pokoju.
Jounini opuścili rodzeństwo, które na gospodarza czekało jakieś dwie minuty. Przed sobą Gaara, Temari i Kankuro mieli jeden z wielu długich domów z kilkoma piętrami i balkonami, na których niektórzy rozwieszali pranie. Gospodarzem zaś okazał się jakiś niski, w dodatku zgarbiony staruszek o sympatycznej twarzy, która na widok ponurych Kankuro i Gaary trochę się zaniepokoiła.
- Witaj, dobry człowieku – odezwał się do niego Gaara, uśmiechając się przyjaźnie. – Podobno masz dla nas pokój.
- Tak, proszę za mną – odpowiedział staruszek, a niepokój zniknął z jego twarzy.
Starzec powoli ruszył z miejsca, a rodzeństwo za nim.
- Jesteście rodzeństwem, prawda? – zapytał w drodze.
- Tak – odpowiedzieli chórem.
- Ja też mam rodzeństwo, brata. Ale dawno go nie widziałem. Tędy, proszę – zmienił nagle temat i zamilkł.
Prowadził ich schodami na pierwsze piętro, do pokoju, gdzie były już gotowe trzy maty: jedna w rogu na prawo od drzwi, w którym był też duży kufer, druga przy ścianie na lewo, a trzecia przy oknie, obok drzwi na balkon. Na suficie wisiała prosta lampa, a pośrodku pokoju był niski stolik, na którym już przygotowano trzy szklanki, trzy pary pałeczek, trzy serwetki i trzy talerze. Ściany miały kolor ciemnożółty, a nad matą z lewej znajdował się jakiś obraz.
- Czujcie się jak u siebie w domu – powiedział staruszek. – Mówcie, jeśli będziecie czegoś potrzebowali. Jestem zwykle na parterze.
- Dziękujemy – odparł Gaara. – Na razie chcemy tylko, aby nikt nam nie przeszkadzał, gdyż chcemy się zdrzemnąć.
- Rozumiem – oświadczył starzec. – Nikt was nie będzie niepokoił. Życzę dobrych snów.
Wyszedł.
Kankuro zajął matę koło okna, Temari tę pod obrazem, a Gaara tę koło kufra. Dwójka starszych zamknęła oczy i powoli dawali się owładnąć błogiemu snu. Już teraz nie chcieli robić nic innego, tylko spać, spać długo i bez problemów. Gaara zaś ułożył się wygodnie na swojej macie, wyjął książkę, którą czytał wcześniej i znów pogrążył się w lekturze.


[img]http://images32.fotosik.pl/429/c18f943ffb5b7b6e.gif[/img]

Offline

 
  • Index
  •  » Grafiki
  •  » Fanficki- Tlumaczenia- Kroniki Rodzenstwa Piasku

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.xshippuudenx.pun.pl www.pedagogikasp10.pun.pl www.menagospeedway08.pun.pl www.allpc.pun.pl www.carpteamkonin.pun.pl